środa, 22 czerwca 2016

Potrawa włoska kojarząca mi się najbardziej z Włochami - polskie blogerki polecają

Kuchnia włoska jest jedną z najbardziej znanych kuchni świata.
Najprostsza pod słońcem, a zarazem wyrafinowana. Kocham ją za jej prostotę.
Trudno jest mi zresztą znaleźć osobę, która nie lubi włoskiej kuchni.
Włoską kuchnię cechuje zróżnicowanie smaków, dbałość o wysoką jakość używanych składników oraz prostota w przygotowaniu potraw.
Co prawda kojarzy się ją głównie z takimi daniami jak pizza czy spaghetti, ale kryje ona w sobie wiele innych potraw.
Kilka miesięcy temu zaprosiłam do współpracy polskie blogerki. Poprosiłam aby każda napisała kilka słów o potrawie włoskiej, która kojarzy im się najbardziej z Włochami, potrawa, która najbardziej zakotwiła ich miłość do kuchni włoskiej.
Każda blogerka musiała wybrać jedną.
Przed Wami zestawienie potraw włoskich polecanych przez polskie blogerki.
Zapraszam ;-)

Spaghetti alle erbe poleca Marta - autorka bloga Przepisy z podróży
Zdjęcie autorstwa Marty

Zapach świeżych ziół kojarzy mi się z wizytami na włoskich targowiskach.
Początek lata to dobry czas, żeby zmienić nieco nawyki żywieniowe i wprowadzić do diety większą ilość świeżych, zdrowych składników.
Jest to też odpowiedni moment na zagospodarowanie przydomowego ogródka, kuchni albo parapetu i posadzenie świeżych ziół i warzyw.
A jak już mamy pod ręką świeże zioła, to nie pozostaje nic innego jak przygotować orzeźwiające spaghetti alle erbe.
Tak niewiele trzeba, żeby cieszyć się aromatycznym i pachnącym latem obiadem!
Przepis znajdziecie tutaj
Risotto con funghi poleca Marzena współtwórczyni bloga http://majowaitalia.blogspot.it/

Moja przygoda z kuchnią włoską rozpoczęła się od rozsmakowania się w pizzach, pastach i przepysznych spirtzach. Każda potrawa była dla mnie czymś nowym - eksplozją niecodziennych smaków i zapachów. Absolutnym numerem jeden, który pokochała cała moja rodzina (bez wyjątków!) jest bez wątpienia risotto z grzybami. Nie znałam ryżu w wersji risotto i kojarzył on mi się raczej jako dodatek do dania głównego - sypki i bez smaku. Połączenie ryżu, białego wina, bulionu (bądź rosołu) i prawdziwych grzybów przeistacza ryż w wykwintne danie i nadaje mu niepowtarzalnie aromatyczny smak, w którym rozkochałam się na dobre.
Początkowo nie wyobrażałam sobie risotto bez grzybów. Dzisiaj jem jego najróżniejsze odmiany, ale to właśnie risotto con funghi jest tym, które gotuję najchętniej. Warto dodać też, że pod czujnym okiem mojego partnera, przeszłam odpowiednie przeszkolenie i risotto wychodzi mi pysznie. Na początku naszej znajomości wiedziałam tylko jak przygotować jajecznicę i tosty a na hasło "gotowanie" przechodziły mnie ciarki. Dzisiaj staram się coraz więcej eksperymentować, ale mój pierwszy zeszyt z włoskimi przepisami mam zawsze pod ręką!  
Fegatini poleca Ania autorka strony https://plorit.wordpress.com/ 
Zdjęcie autorstwa Ani
Zazwyczaj jadam wszystko. Nauczona w domu, że niczego się nie wyrzuca, moje kubki smakowe dostosowały się do wszystkiego. Lubie popróbować ...zasmakować nowych potraw. 
Wiele lat podróżowałam po całej Europie i nie tylko, jadłam wszystko i nie pamiętam, żeby mi coś nie smakowało. Jak się dało to wybierałam mięso bardziej jak rybę. 
Dwóch rzeczy od małego nie znosiłam: wątróbki smażonej i sałatki jarzynowej. Unikałam ich jak diabeł święconej wody.
Nigdy nie zapomnę jak zostałam zaproszona do luksusowej restauracji we Włoszech w czasach kiedy to jeszcze nie mówiłam po włosku. Przyniesiono mi piękną kartę dań, ale wersji po angielsku nie było. Patrzyłam na listę proponowanych lokalnych specjałów, ale nie wiele mi one mówiły, no bo nie znałam nawet kuchni włoskiej. 
Elemele dudki, wybrałam nazwę dania, która najbardziej mi się podobało: FEGATINI. 
Cóż, wyobrażacie sobie moje oczy, kiedy ujrzały talerz a na nim kurze wątróbki? Smak nawet jako tako, ale ta konsystencja gumowych wnętrzności kurczaka zakotwiczyła w mojej pamięci. 
Przyszło mi połykać każdy kęsek i nie zapomnieć tej kolacji do końca życia... tak jak i nazwy (żeby nie popełnić tego błędu po raz drugi).
Jednak te same kurze wątróbki zajadałam już po kilku latach, ale w innej postaci – pate'. Oto na moim blogu znajdziecie przepis na przystawkę, jedną z moich ulubionych. https://plorit.wordpress.com/2013/06/04/334/. 
Wystarczy ugotować wszystkie składniki, zmielić w mikserze jak ostygną, aby móc wysmarować kromki bruschetki by zajadać je w upalny dzień. Jednym z ważnych składników tego pate jest ocet winny. Nadaje temu daniu świeżości, gasi pragnienie. Istotnym elementem dla mnie jest to, że można porcję takich wątróbek zamrozić, a gdy macie niezapowiedzianych gości rozmrażacie i antipasto gotowe w kilka minut. Fantastyczne!!!!
Panzanellę poleca Kasia - autorka bloga Dom z Kamienia
Zdjęcie autorstwa Kasi

Mój pierwszy toskański wieczór miał smak panzanelli. To były pierwsze wyczekane wakacje w Marradi, pierwsza kolacja i tak naprawdę pierwsze spotkanie z oryginalną lokalną kuchnią…
Od tamtego czasu minęło już kilka ładnych lat, a ja wciąż doskonale pamiętam czym ugościła nas wtedy nasza gospodyni Emiliana. Na stole przykrytym obrusem w słoneczniki jako pierwsza pojawiła się panzanella. Panzanella to jedna z tych potraw, które narodziły się na toskańskiej wsi, kiedy w regionie panowała bieda. W tamtych czasach ludzie szczególnie zwracali uwagę na to, by nic się nie zmarnowało, nawet czerstwe pieczywo. Aby więc wykorzystać stary chleb i warzywa z domowego ogródka - wymyślono panzanellę! Dziś weszła już na stałe do kanonu toskańskich potraw i trudno wyobrazić sobie upalne dni bez tego orzeźwiającego, aromatycznego dania. Dla mnie to kwintesencja letniego smaku Toskanii i choć potem panzanellę jadałam wiele razy, najlepsza była właśnie wtedy - pewnego czerwcowego wieczora, kiedy to zaczynała się moja toskańska przygoda. Sama też przygotowuję ją często dla moich gości, a z Wami dzielę się przepisem.
Znajdziecie tutaj.
Smażone w cieście kwiaty cukinii i kwiaty dyni poleca Ania - autorka bloga http://podsloncemitalii.pl/
Zdjęcie autorstwa Ani
Odkąd sięgam pamięcią z włoską kuchnią kojarzą mi się smażone w cieście kwiaty cukinii i kwiaty dyni. To pyszne i ciągle mało w Polsce popularne danie przypomina mi lata dzieciństwa i wakacje spędzane w Luni (La Spezia). Morze, Apeniny, zapach rozmarynu, charakterystyczny dźwięk górskich dzwonnic, śpiewające cykady, wszechobecny marmur karraryjski i "fiori di zucca in pastella" sprawiły, że pokochałam Italię miłością trudną, ale oddaną.
Jak smakują smażone w cieście kwiaty cukinii i kwiaty dyni? Są delikatne, lekko chrupiące i najzwyczajniej w świecie rozpływają się w ustach. Przekonajcie się sami!
Przepis znajdziecie tutaj
Caponatę poleca Dominika autorka strony Sycylia Bocznymi drogami  
Nie mogłam nie napisać o Caponacie!!! wszak to właśnie ona jest odbiciem Sycylii, wyspy
kontrastów, o uderzającym mrocznym kolorze... kolorze kuchni południa Włoch. Jej złożony, nieporównywalny do żadnego innego, smak w pełni odzwierciedla złożoną historię Wyspy i jej kuchni, to idealne przedstawienie charakteru jej wspaniałych mieszkańców zwanych Sycylijczykami.... Sercem caponaty jest bakłażan.
Zawiera ona w sobie po prostu wszystko, ostrość przechodzi w słodycz, a słodycz w ostrość. Caponata to same sprzeczności i kontrasty... smaków słodkich i kwaśnych, łagodnych i ostrych, kontrast konsystencji poszczególnych składników, bardzo ważną sprawą jest ich właściwe pokrojenie, jeżeli pokroimy za drobno rozpłyną się w maź, a to nie oto chodzi, czyli mamy rozpływające się w ustach, słodkie bakłażany, lekko twardawy seler i orzeszki pinii wyczuwalne w całości, oliwki, dla mnie obowiązkowo czarne, pieczone w piekarniku z pestkami, no i głębia smaku prawdziwych kaparów i jak tu nie mówić o kontrastach.
Goście mojej “Baity” w Bukowinie Tatrzańskiej doskonale ją poznali i chyba pokochali, tam na piecu opalanym drewnem wychodzi naprawdę rewelacyjnie, jest to jedno z niewielu dań tradycyjnej kuchni sycylijskiej, które bez problemu można przygotować w Polsce, nawet wtedy jak bakłażany nie są takie, jak te tutaj na południu Włoch.
Czyli to kawałek Sycylii, który zawiozłam do Polski.
Po więcej zapraszm tutaj.


Parmigianę poleca Dominka autorka strony Kalbria Bocznymi drogami
Zdjęcie autorstwa Dominiki
Bakłażan to najczęściej uprawiane i najbardziej popularne warzywo w Kalabrii, która zawdzięcza je Arabom. 
Tutaj pod palącymi promieniami południowego słońca bakłażany wypełniają się aromatycznymi sokami. 
Do końca XIX wieku podchodzono do bakłażanów bardzo nieufnie, sądzono, że wywołują niestrawność, szaleństwo i choroby psychiczne. 
Doskonale tłumaczy to ludowe tłumaczenie ich włoskiej nazwy melanzana, jako mela insana (szalone jabłko). 
Jednym słowem, tylko Kalabryjczycy, którzy słyną z uporu, mogli uparcie je jeść, uprawiać, pielęgnować i kochać. Ja mieszkając w Kalabrii też pokochałam bakłażana....
Jedną z niewielu potraw kalabryjskich, które zdobyły sławę, jest parmigiana di melanzane. Swoją nazwę wzięła od parmezanu, którym posypywane są smażone bakłażany. 

Oczywiście parmezan w dawnych czasach był wyrabiany w kalabryjskich klasztorach według parmeńskiego przepisu.
Kalabryjscy kucharze nie są tak obsesyjnie zatroskani o precyzyjne odmierzanie składników, jak to bywa gdzie indziej. Ich przepisy obfitują w sformułowania takie jak garść, albo odpowiednia ilość, a czas gotowania wydaje się w ogóle nie mieć znaczenia, wszak szczęśliwi czasu nie mierzą. Wynika to z pewności siebie, naturalnej u ludzi u których gotowanie jest codziennością, a z drugiej strony nie ma dwóch osób, które zgodziły by się co do składników, nie mówiąc o proporcjach, w jakich należy dodawać je do danej potrawy. Wolę uszanować te tradycje, niż zdecydować się na obcą tym regionom precyzję.
Parmigiana di Melanzane, czyli zapiekanka ze smażonych bakłażanów. Istnieją najróżniejsze jej odmiany. Powiem krótko, rozpływa się w ustach, doskonała zarówno po zrobieniu, jak i jako przystawka po oziębnięciu. Można przygotować na bufetowe przyjecie pojedyncze porcje, składające się z piętrowo ułożonych plasterków bakłażana, ale dla mnie osobiście wtedy to nie jest parmigiana, bo prawdziwa parmigiana przy krojeniu musi się ciągnąć..... mozzarelą.
Po więcej zapraszm tutaj.

Spaghetti alla puttanesca poleca Agnieszka autorka bloga Uwielbiam Włoskie Klimaty
Źródło zdjęcia - http://www.dishmaps.com/
Jest wiele potraw, które kojarzą mi się z Włochami i które wprost uwielbiam. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że będąc z Włochem w ciągu dwóch lat przybrałam kilka kilogramów, których aktualnie staram się pozbyć, co wcale nie jest takie łatwe ;)! W kuchni włoskiej cenię sobie wachlarz smaków oparty na totalnej prostocie. Jednym z takich dań, które wywołało w moim podniebieniu zaskoczenie i zachwyt jednocześnie było spaghetti alla puttanesca. Sos w tym daniu składa się z typowych składników kuchni południowych Włoch: pomidory, oliwa z oliwek, anchovies, czarne oliwki, kapary i czosnek. Warto dla podkreślenia wszystkich smaków posypać (już na talerzu) parmezanem. W niektórych regionach dodaje się papryczkę chilli, ja dodaję kroplę oliwy z chilli, która podkręca smak jeszcze bardziej. Połączenie tych sześciu magicznych składników sprawia, że nasze podniebienie zaczyna wariować. Jest to właśnie kwintesencja prostoty i bogatych walorów smakowych, co potwierdza również etymologia nazwy tego dania, które wywodzi się z XX wieku: puttana to z włoskiego nic innego jak (w złagodzonym tłumaczeniu) prostytutka; natomiast puttanata w tym kontekście oznacza coś bezwartościowego.
Nazwa ta idealnie oddaje prostotę dania; szukając odnośniku w języku polskim przychodzi mi na myśl nasze powiedzenie coś z niczego, czyli z czegoś niepozornego, “bezwartościowego” (składniki, z których składa się to danie można znaleźć bez problemu na południu Włoch i są podstawą kuchni włoskiej) robimy coś niezwykłego!

Pizzę poleca Kasia - autorka bloga http://wlochyokiemblondynki.blog.pl/
Zdjęcie autorstwa Kasi


Mówię Włochy - myślę pizza.
Dlaczego wśród tylu kulinarnych pyszności Półwyspu Apenińskiego, to właśnie pizza najbardziej kojarzy mi się z Włochami? Powody są dwa.
Pierwszy z powodów jest wręcz błahy. Pamiętam jak dziś swoją pierwszą podróż do słonecznej Italii i pierwszy posiłek po przyjeździe. Oczywiście była to pizza! W małej knajpce na tyłach Panteonu w Rzymie. Świeża, aromatyczna, na cienkim cieście - dosłownie rozpływająca się w ustach. Ten smak zapamiętam chyba do końca życia. Nigdy nie podejrzewałam, że ta prosta potrawa sprawi mi tyle radości.Drugi z powodów - oczywisty! Jakby nie patrzeć Włochy pizzą i makaronem stoją. Kupimy ją na każdym rogu, w każdym nawet najmniejszym mieście. Jasne! Są lepsze i gorsze, dlatego ja staram się wybierać lokalne, małe trattorie, w których stołują się miejscowi. Tylko tak mogę poznać prawdziwy smak tradycyjnego ciasta okraszonego idealną porcją najświeższych dodatków. No i ten widok formowania w rękach „placków” - czasem przekształca się to w fenomenalne widowisko, od którego trudno oderwać oczy. Macie swoją ulubioną pizzę? Pochwalcie się. Ja przyznam, że trudno mi wybrać tą jedną jedyną, najlepszą z najlepszych.
Spaghetti al nero di sepia poleca Evi - autorka bloga www.evitravel.pl
Zdjęcie autorstwa Evi

Spaghetti to obok pizzy chyba najpopularniejsze danie z Włoch, jednak mnie zachwyciło w bardzo niecodziennym wydaniu. Spaghetti al nero di sepia, które spotkać można na Sycylii, to przepyszny długi makaron barwiony na czarno atramentem z kałamarnicy. Walory smakowe nieznacznie tylko różnią się od innych makaronów, ale wizualnie danie jest niezapomniane! Na pewno nie jest to opcja na randkę ani na lunch z klientem, bo atrament barwi nie tylko makaron, ale również zęby, język i usta. Obrazowo mówiąc po posiłku wygląda się jak po wstaniu prosto z grobu. Zabawy przy jedzeniu było wiele i chyba do dziś jest to jedno z bardziej nietypowych dań jakie jadłam.
Inne sycylijskie przysmaki: http://www.evitravel.pl/2014/05/wochy-sycylia-top-10-sycylijskie.html 
Amaretti poleca Ania autorka bloga Primo Cappuccino
Zdjęcie autorstwa Ani

Jestem ogromną fanką ciastek - i najlepsze, najbardziej oryginalne ciacha, jakie jadłam we Włoszech to małe, cudne, rozmiękające w kawie, migdałowe ciasteczka AMARETTI. 
Przez wiele lat miałam szczęście dostać te oryginalne we Włoszech, niestety - coraz częściej producenci fundują nam fałszywki!
 Z mąką zamiast zmielonych migdałów, z wstrętnym aromatem migdałowym zamiast prawdziwego amaretto i masą ulepszaczy, których zadaniem jest "udawać włoski smak". Wzięłam sprawy w swoje ręce i oto są! 
Własnoręcznie upieczone amaretti wg najbardziej włoskiego przepisu ze wszystkich możliwych :) 
Czego do nich potrzebujecie? 
Migdałów, jąder pestek moreli (w linku poniżej wyjaśniam, jak prosto je dostać), białka jajek, cukru, proszku do pieczenia i likieru amaretto. A oprócz tego mnóstwo entuzjazmu, ogromnego apetytu. 
Moja zabawa w pieczenie jest wyjątkowo prosta, gwarantuje wysoki poziom satysfakcji i murowane uzależnienie od amaretti. I to jedyne uzależnienie, z którego nigdy nie chce się wychodzić. Smacznego! :)
Przepis na ciastka amaretti znajdziecie tu: http://www.primocappuccino.pl/przepis-na-ciastka-amaretti/
Pesto poleca Magda autorka bloga Italia poza szlakiem
Zdjęcie autorstwa Magdy
Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Włoch w latach 90. XX wieku, poznałam smak zielonego sosu, którego Włosi używali często do makaronu, tortellini i wielu innych potraw. Byłam zaskoczona, jak coś tak prostego, wykonane z zaledwie kilku składników, diametralnie zmienia smak potrawy! To było pesto! 
Dla mnie klasyczne, zielone Pesto alla genovese jest absolutnie odkryciem, które spowodowało, że zakochałam się w kuchni włoskiej bez pamięci i jestem jej wierna po dziś dzień. Miałam wielką satysfakcję, gdy po powrocie do Polski udało mi się kupić słoiczek pesto. Wybierałam się na imprezę do znajomego, a każdy miał za zadanie upichcić coś, co lubi lub po prostu umie. Ja zrobiłam pastę z pesto. 
Wszystkim bardzo smakowało, a koleżanka wzięła do domu słoiczek, bo chciała zapamiętaj co jadła i poszukać tego w delikatesach. Czy może być lepiej? 
Byłam dumna i z pesto i z siebie. 
Teraz nie ma problemu z kupnem ani gotowego pesto, ani ze składnikami na wykonanie własnego. 
Do wyboru do koloru i do smaku. Testuj pesto i znajdź swoje ulubione, bo obecnie półki sklepowe oferują więcej niż klasyczne.
A czasem wystarczy nawet tylko chleb i pesto jest gotowe!
Przepis na klasyczne Pesto alla genovese znajdziecie tutaj.
Ossobuco poleca Tati autorka bloga Poszli - Pojechali
Zdjęcie autorstwa Tati

Mówię “Lombardia”, myślę - ossobuco! 
Czyli nic innego jak gicz cielęca duszona w winie i warzywach. 
Czy włoska, czy polska nazwa brzmią dość groźnie, ale w rzeczywistości to jedno z prostszych dań (mimo długiego czasu wykonania), które zrobiłam w domu po wizycie w tym urokliwym regionie. Najsłynniejsza wersja, z którą się spotkacie - Ossobuco alla Milanese, podawane zazwyczaj z szafranowym risotto. Skradło moje serce swoją delikatnością, tym, jak rozpadało się na języku, otoczone warzywami, oddających przez parę ładnych godzin to co mają w sobie najlepszego - smak. 
Spróbujcie zrobić z warzywami sezonowymi i będziecie to danie powtarzać nałogowo! 
Must try w Lombardii i u Was w kuchni! 
Przepis na ossobuco znajdziecie tutaj
A co polecam ja ? Nie mogło być inaczej - bruschetta. 
Zdjęcie mojego autorstwa
Bruschetta kojarzy mi się z Italią, aromatycznymi pomidorami, dobrej jakości oliwą i chrupiącym chlebkiem.
Bruschetta(wymawia się brusˈketta) – to nic innego jak grzanka z przeróżnymi dodatkami.
Podejrzewam, że każdy ma swoją ulubioną.
Mi sie podoba w najprostszej wersji z możliwych - z pomidorami. Jest elegancka i bardzo łatwa w wykonaniu.
Wystarczy natrzeć chlebek ząbkiem czosnku, skropić oliwą i dodać pomidory. Tak lubi
ę najbardziej.
Czekam zawsze na okres lata gdy pomidory są soczyste i pachną słońcem.
Te małe kanapeczki pachnące pomidorami, czosnkiem i bazylią kojarzą mi sie najbradziej z włoskim smakiem.
Przepis na bruschettę z pomidorami znajdziecie tutaj.

A Wy macie jakąś potrawę z którą najabardziej kojarzycie Włochy ?
Spodobało się ? Podaj dalej!

Polecam r
ównież :
25 miejsc na majówkę we Włoszech - polskie blogerki polecają
Miejsce przyjazne na wakacje z rodziną we Włoszech - polskie blogerki polecają

Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)

Share:

1 komentarz

Pichceniomania pisze...

Ciekawy wybór dań, niektórych nie zaliczyłabym co prawda to tych, najbardziej popularnych, ale smaczne są wszystkie na pewno :)

Kalejdoskop Renaty